piątek, 24 września 2010

Przestrzeń wymusza pamięć historyczną

Starówka w Tallinie to raj dle mediewisty. Średniowiecze jest tu obecne na każdym kroku - przez mury miejskie, układ i szerokość ulic, piwnice, zaułki, o budynkach sakralnych nie wspominając. Przy tym świeżo odrestaurowane domy sprawiają wrażenie nierealnych, czystość i elegancja otoczenia (no, może z wyjątkiem weekendowych wieczorów) potęguje to odczucie. Ale też nie o realne średniowiecze tu chodzi, ale o specyficzną, nową jakość. Jej elementem jest zarówno "Medieval Shop", restauracja - piwiarnia "Olde Hansa" na rynku (w dawnym domu hanzy), jak i sieć straganów "Gurment Monk", które obsługują dziewczyny ubrane w "średniowieczne" stroje sprzedające prażone orzechy, migdały i gorące dania.
Przez dwa dni krążenia po uliczkach zastanawiałem się nad polityką historyczną Estonii. Przywiązanie do średniowiecza, ale nie tego związanego z miejscowymi, estońskimi korzeniami, lecz tego kupieckiego, hanzeatyckiego i rycersko-zakonnego, byłoby tu elementem dość oczywistym. Bo dawałoby szansę na odcięcie się od problematycznego spadku dziejów w cieniu Rosji. Konflikt o pomnik żołnierzy radzieckich ujawnił nie dawno przecież, jak niespokojny jest to rejon właśnie w kontekście tożsamości. Sęk jednak w tym, że akcentowanie tych związków z średniowieczem ma czysto merkantylne podstawy, jest wspólnym elementem zachowań gospodarczych zarówno obywateli estońskich nie związanych kulturowo z Rosją, jak i rosyjskojęzycznych mieszkańców. Ba!, matrioszka jako pamiątka z Estonii to jeden ze stałych elementów tutejszych sklepów niezależnie od języka sprzedawcy. A mimo to, akcentowanie i podkreślanie elementów zachodnioeuropejskiego średniowiecza we współczesnej tożsamości miasta jest równie stałe i niezmienne.
Z pewnością jest to odpowiedź na zapotrzebowanie rynku turystycznego i mądre wykorzystanie atutów, jakimi dysponuje Tallin. W końcu dla zamożnych turystów z Zachodu to ostatnie miasto na wschodnim krańcu Europy łacińskiej, jak powiedział holenderski kolega. To charakterystyczne, że przemieścił tym Finlandię bardziej na Zachód, niż jest w przestrzeni geograficznej. I równie charakterystyczne, że Tallin jest tradycyjnym miejscem spędzania weekendów dla Rosjan i Finów. Innych nacji wydaje się być tu zdecydowanie mniej, choć sporo jest wycieczek z Niemiec.
Ale gdyby chodziło tu tylko o użytek z przestrzeni, to na tej samej starówce, na Górnym Mieście jest wspaniała cerkiew mikołajewska, pięknie odrestaurowana i górująca nad miastem. Jest szereg klasycystycznych pałaców i kamienic żywo przypominających stylem gubernianlną architekturę Imperium. A mimo to akcent w całej otoczce turystycznej pada na średniowiecze. Jest to ewidentne dla turystów nie znających szerzej przeszłości kraju i skomplikowanych, współczesnych problemów tożsamościowo-narodowościowych. I co ciekawe, nie widać w tym wszystkim ingerencji państwa. Na równi zadbane są wszystkie zabytki, drogowskazy na równi informują o drodze do ratusza i do cerkwi.
Wydaje się, że ta fascynacja średniowieczem to efekt skomplikowanej syntezy zapotrzebowania społecznego na model tożsamości szeroko akceptowany w strefie kulturowej, do której się aspiruje (a Estonia jest przecież jednym z prymusów nowych krajów UE, od 1 stycznia 2011 przyjmuje euro jako swoją walutę), kształtu zastanej reprezentacyjnej przestrzeni miejskiej wymuszającej oswajanie przez zrozumienie, ale też dającej szansę na wykorzystanie gospodarcze po zaadaptowaniu w sposób zrozumiały dla odwiedzających o największym potencjale ekonomicznym.
Tak zdaje się przebiegać autentyczna polityka historyczna: społeczeństwo korzysta z przeszłości, wzmacnia dzięki niej swoje własne więzi społeczne kreując element dumy z przynależności do wspólnoty (i mniejszej, narodowej i większej, europejskiej), a wszystko to nabiera rozpędu dzięki rynkowi, czyli sile dziś najpotężniejszej dla ludzkich serc i umysłów. Jeśli starówkę Tallina potraktować jako poligon doświadczalny dla "polityk historycznych", to polscy politycy powinni się mocno zastanowić nad swoim - szczerze mówiąc w tym kontekście: dość prostackim - podejściem do korzystania z przeszłości w celach pro-społecznych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz