wtorek, 28 sierpnia 2012

Jakość kształcenia - czyli co właściwie?

W ostatnim numerze "Przeglądu Uniwersyteckiego" (pismo Uniwersytetu Wrocławskiego, 6-8/2012) ukazał się obszerny artykuł poświęcony działalności Uczelnianej Komisji ds Jakości Kształcenia. To wynalazek powstały na kanwie nowelizacji Ustawy. Mniejsza jednak z samą strukturą, która jest sama z siebie neutralna - dobra, jeśli będzie zmierzać do dobrych, to jest sensownych rzeczy w sensowny sposób. Bardziej zaskoczył mnie jednak wstęp do samego artykułu, w którym Autor deklaruje (s. 8), iż nad jakością kształcenia zastanawiano się od dawna: "Tradycja akademickiej refleksji nad tymi kwestiami jest bardzo długa,a u jej podstaw leży najczęściej nostalgiczne westchnienie za modelem „mistrz–uczeń”,który – jak część akademików uważa – jako jedyny zapewniał w praktyce odpowiednią jakość nauczania, zwłaszcza wówczas, kiedy mistrz miał niewielu uczniów i dużo czasu do dyspozycji. W obecnej rzeczywistości takie rozwiązania należą do wyjątków, natomiast najczęściej jakość kształcenia należy budować i utrzymywać w obliczu wielu trudności, z których istnienia świetnie zdają sobie sprawę wszyscy prowadzący zajęcia" (podkreślenie moje). Zachowując pozory neutralności Autor przeciwstawia owo nierealne marzenie jakiejś grupy sentymentalistów wszystkim tym, którzy realnie widzą uczelnianą rzeczywistość. Tylko jedna rzecz mnie zastanawia - w całym długim artykule pisanym tym specyficznym, technokratyczno-urzędowym językiem kryjącym sens pod warstwą specyficznej politury nabłyszczającej mało błyszczącą rzeczywistość, nie ma słowa czym właściwie ma być ta "jakoś kształcenia" i samo kształcenie, skoro nie ową relacją uczeń - mistrz. I czym właściwie miałaby się różnić edukacja uniwersytecka od zwykłej szkolnej, względnie zawodowej. Bo przecież nie tym, że nazwa będzie inna? Albo tym, że będzie nadzorowana przez cały system komisji wydziałowych, kierunkowych, uniwersyteckich? Przecież jeśli zapomnimy o tym, co definiuje i oddziela kształcenie uniwersyteckie od każdej innej formy edukacji, to po co utrzymywać tę całą strukturę? Już lepiej od razu całość rozformować, powołać szkoły zawodowe, a nauka? No właśnie, czy tym, którzy doprowadzili do deprecjacji tradycyjnych ideałów kształcenia i formowania absolwentów uniwersytetów oraz tym, którzy bez refleksji się z tym zgadzają, naprawdę zależy na nauce i jej przekazywaniu naszym studentom?

1 komentarz:

  1. NA kilku uczelniach jest jakoś kształcenia. na swps cisną ostro i są wyniki, bo absolwenci po psychologi odnoszą sukcesy na rynkach zagranicznych. taki psycholog, wrocław i uczelnia mogą z dumą reklamować się że wysyłają dobrych ludzi do pracy!

    OdpowiedzUsuń