niedziela, 19 grudnia 2010

Strach i głośne słowa

Miałem nieprzyjemność uczestniczyć - na szczęście jako widz - w panelu poświęconym kontrowersyjnym wydarzeniom w historii najnowszej Polski. Jego przebieg przypomniał mi scenę z 'Pingwinów z Madagaskaru'. Kultowa dla mnie - Skipper zwraca się do króla Juliana: Czyny więcej znaczą niż słowa! Na co Julian odpowiada mu z bliska przez megafon: NIE JEŚLI SŁOWA SĄ WYSTARCZAJĄCO GŁOŚNE! No i właśnie. Dyskusja dotyczyć miała kwestii historycznych, sposobów narracji etc. Tak przynajmniej sądziłem. Ale okazało się, że jeden z panelistów, z akceptacją kolejnego i gorącym przyzwoleniem większości sali uznał, że jest to spektakl, w którym liczą się GŁOŚNE SŁOWA. Logika, merytoryczne argumenty, ba!, kultura i szacunek dla współdyskutantów - to wszystko furda. Liczy się spektakl, występ, w którym etyka obowiązująca historyka, minimum odpowiedzialności wobec tych, których losy wykorzystuje się dla własnych potrzeb - nie mają żadnego znaczenia.
No cóż, można powiedzieć - jego prawo. Ok, ale dla mnie gorsze było coś innego - że obserwatorzy, patrząc na ten żałosny spektakl ego obrażającego, miotającego się, bijącego na oślep - klaskali, niemal tupali z radości. Szoł, spektakl, adrenalina - jako wartość najwyższa, z definicji rzecz lepsza niż wywód logiczny, traktowany z pogardą, jako przejaw kunktatorstwa, miękkości. Jejku, niczym powtórka z lat 30-tych, 50-tych, 60-tych XX w. i dzielnych chłopców w dzielny sposób dzielnie szukających twarzy do plucia i bicia.
I najgorsze - to fakt, że niemal nikt nie sprzeciwił się temu, głosu nie zabrał, śmieszności i anachronizmu sceny obnażyć nie chciał... Ale może i racja, może to wszystko miało ponadczasowy wymiar: logika, ratio przegrywać musi z uwodzącym - przynajmniej na chwilę - brakiem zahamowań? Oby nie, oby nie tego nasi studenci nauczyli się z tego spotkania.

1 komentarz:

  1. Chciałbym aby choć iskierka nadziei zagościła w sercu Pana Profesora, albowiem byli na sali studenci, którzy sprzeciwiają się takiemu stylowi dyskursu (jeżeli takiego słowa użyć tu wypada). Sprzeciwiać można się w różny sposób - ja, czyniąc to, zadałem pytanie. Odpowiedź panelisty była ogólnikowa, rzucał on hasła ku uciesze gawiedzi, nie to jest jednak istotne. Ważnym jest bowiem, aby czynić wyłomy w populistycznej "dyskusji" historycznej. Dopóki znajdą się bowiem zdolni pytać, dociekać, zastanawiać się, wyjaśniać dopóty krzyczący, tupiący i obrażający ponosić będą porażki jedna za drugą. Porażki intelektualne, gdyż w jakości a nie ilości siła. "Marzenie o czymś nieprawdopodobnym ma swoją nazwę. Nazywamy je nadzieją". Merytoryczny dyskurs po panelowym spektaklu wydaje się właśnie taką nadzieją. Musimy jednak o nim marzyć, bo w tym nasza siła.
    Wojciech Pierściński

    OdpowiedzUsuń