W piątek, 28.10., miałem okazję wziąć udział w wykładzie Dipesha Chakrabartiego pt. Climate Change and the Humanities zorganizowanym przez Laboratorium Humanistyki Współczesnej Instytutu Kulturoznawstwa UWr. W największym skrócie wykład przedstawiał rozbieżność w spojrzeniu na podstawowe, globalne zjawiska współczesnego świata w zależności od perspektywy "global globalisation" lub "global climate warming", w odniesieniu do różnorodnego ujęcia obu tych zjawisk w różnych kulturach - głównie w modelach euroatlantyckiej kultury liberalnej i kultury współczesnych Indii. Wykład sam w sobie ciekawy, zwłaszcza poprzez zwrotne odniesienia do różnorodności kultur i narracji w ich obrębie o otaczającym świecie. Ale zasadniczy problem, poruszony już w dyskusji, nie do końca zyskał odpowiedź ze strony Wykładowcy.
No bo tak - opowieść o "globalnym ociepleniu" i konieczności wyrzeczeń w konsumpcji na rzecz pomyślności przyszłych pokoleń, to narracja bogatych krajów Zachodu. A i tu nie wszystkich, jak pokazuje przykład Stanów Zjednoczonych. To jednocześnie narracja bazująca na wierze w naukę - potęgę ludzkiego umysłu potrafiącego uchwycić wieloczynnikowe uwarunkowania kształtujące współczesny świat. Wreszcie, to narracja dająca prymat długiemu horyzontowi, często przekraczającemu długość życia osobniczego, a nawet generacji. Tymczasem taka opowieść często jest odbierana jako opresyjna w krajach o niższym poziomie konsumpcji, zwłaszcza wśród grup uboższych mieszkańców, dla których dostęp do tańszych, a niestety często bardziej destrukcyjnych dla środowiska dóbr, jest ogromnym skokiem, nierzadko o charakterze wręcz przełomowym i znów - wielowymiarowym. Tani, stary, zdezelowany samochód może truć powietrze, ale może dać członkom rodziny szansę na dojazd do pracy, a przez to na zdobycie poczucia godności płynącej z zapewnienia własną pracą minimum egzystencji dla siebie i rodziny. Może też przyśpieszyć powrót do domu i dać czas na podtrzymanie życia rodzinnego. Co nie zdarzyłoby się, gdyby musiał korzystać z innych środków transportu. Przykład banalny, ale takich przykładów można mnożyć - telefony komórkowe, dostęp do sieci Internet, plastikowe wiaderka i siatki, lodówki i najtańsze klimatyzatory - dobra wytwarzane kosztem środowiska, ale w wielu miejscach świata ratujące życie lub wydatnie podnoszące jakość życia z poziomu dla nas niewyobrażalnego. Z takiego punktu widzenia, gdzie byt realnie i dosłownie określa świadomość, opowieść o globalnym ociepleniu jest - oględnie mówiąc - mało przekonująca. A przecież są i inne punkty widzenia. Dla władz Chin globalne ocieplenie ma niewielkie znaczenie z punktu widzenia wyścigu kulturowo-cywilizacyjnego o dominację w Azji, na Pacyfiku i Afryce.
Co zatem musiałoby się stać, żeby globalne ocieplenie i inne zagrożenia długookresowe (zmniejszanie liczby fitoplanktonu w oceanach, spadająca bioróżnorodność Ziemi) jako fakt naukowy zostały zaakceptowane przez większość ludzkości? Chociażby po to, żebyśmy wszyscy w ostatecznym rozrachunku nie spóźnili się z szukaniem odpowiedzi na zagrożenia o wręcz ostatecznym dla nas, ludzkości, charakterze. Bo Ziemia da sobie radę z nami jako problemem, ale my możemy tego nie przeżyć.
Ekonomia i polityka nie są dobrą odpowiedzią. Za dużo w nich przekonania o słuszności swojej i niesłuszności innej wizji świata. A to prowadzi do zawstydzenia i odrzucenia przez inaczej myślących nawet najsłuszniejszych logicznie racji. W czasach globalnego wymiaru komunikacji jedynym wyjściem wydaje się globalizacja wartości. Bez określenia podstawowej platformy wspólnych wartości nie da się uzgodnić żadnego długookresowego działania wspólnego. Ale ta refleksja dotyczy nie tylko - a może nie tyle - nawet całej ludzkości, co nas samych. Jeśli nie podzielamy swoich wartości, to nie zgodzimy się ani na ocenę globalnego ocieplenia i przeciwdziałanie mu, ani nie zdefiniujemy sobie zobowiązań wobec biedniejszych, starszych, słabszych. Nie zdobędziemy się na życie we wspólnocie. A bez wspólnoty - otwartej, dyskutującej i szukającej innowacyjnych odpowiedzi - nie mamy szans na przyszłość. Pozostanie nam drążenie przeszłości w nas samych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz