Reformę systemu nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce ma poprzedzić seria spotkań - konsultacji, które zwieńczy Kongres Nauki Polskiej. Pracami przygotowawczymi do Kongresu kieruje dość egzotyczny w składzie Komitet mianowany przez ministra. Po co jednak sam Kongres? Minister Gowin nie ma do końca sprecyzowanej wizji jego funkcji i trudno się temu dziwić. Pierwsze spotkanie w Rzeszowie - jak można sądzić z relacji wideo z wystąpień i dyskusji - nie przyniosło nic specjalnie konkluzywnego, nie powiało też w trakcie jego obrad specjalnie nowatorsko - groźnie - odważnie brzmiącymi pomysłami na internacjonalizację naszego małego światka. Można odnieść wrażenie, że jak ognia unikano prostych kwestii - nie będzie internacjonalizacji, dopóki wykładowcy i naukowcy nie będą czynnie posługiwać się językami obcymi; nie będzie jej, jeśli naukowcy i wykładowcy nie będą mieli czegoś własnego do zaproponowania otaczającemu światu; nie będzie jej, jeśli nie będzie środków na rozbudowę systemu wymiany informacji ze światem; nie będzie jej, jeśli nasi studenci nie będą gotowi do studiowania w językach obcych.
Ale dobrze, przed nami kolejny minikongres, konferencja NKN, tym razem w Toruniu, poświęcony humanistyce. Zacznijmy od prostego stwierdzenia - ogłoszenie jego terminu (24-25.11) niecały miesiąc przed rozpoczęciem to jednak lekka arogancja. Jako mężczyzna pracujący swój kalendarz planuję z pewnym wyprzedzeniem i przyznaję, że pamiętając o tym nie odważyłbym zaprosić gości na konferencję miesiąc przed jej rozpoczęciem. Ale to furda. Sama konferencja ma składać się z dwóch części - zamkniętych 7 sesji bliżej nieokreślonych, zapraszanych przez bliżej nieokreślone gremium specjalistów w dniu 24.11. Na ich obrady przewiduje się kilka godzin tego dnia. Kolejnego dnia Minister Gowin pół godziny poświęci celom reformy, po czym odbędą się dwa wystąpienia tematyczne (po pół godziny) i cztery dyskusje panelowe - każda po godzinie z dodatkiem 10 minut. W trakcie tych ostatnich mają być zreferowane ustalenia wspomnianych "grup ekspertów" i podjęta dyskusja między 4-5 panelistami w każdym panelu.
I koniec.
Nie znam dokładnych założeń konferencji - nie ogłoszono jego celów i metodologii publicznie. Posiadamy jedynie krótki opis na stronie MNiSW, w którym czytamy, że głównym celem spotkania ma być przedyskutowanie wymienionych, kluczowych zagadnień funkcjonowania humanistyki i nauk społecznych. Ale to, co wyłania się z tego programu, niestety, nie zgadza się z tym celem. I odpowiada tendencjom jakże żywym w naszej humanistyce i naukach społecznych, a w ostatniej dekadzie - także w MNiSW.
Po pierwsze wiara w opinie ad hoc zbieranych "ekspertów". Ten sam system grozi nam w ocenie parametrycznej, oznaczając utratę reprezentatywności i porównywalności opinii wpływających na przyszłość nauki i szkolnictwa wyższego. O tym, kto zostanie ekspertem w Kongresie lub w ewaluacji decydują rozmaite względy, możliwe, że także merytoryczne, ale brak realnego postępowania konkursowego i zastąpienie go niejasnymi mechanizmami doporozumiewania się bliżej nieokreślonych wybierających osłabia wiarę w racjonalność decyzji podejmowanych przez takie grono. Wolicjonalność i subiektywizm jako siła przewodnia w decydowaniu o losach nauki i szkolnictwa wyższego - może to i ładnie wygląda z perspektywy kultu tężyzny i silnych jednostek. Ale nijak ma się do racjonalnej refleksji nad mechanizmami zarządzania tym sektorem społeczeństwa, która mogłaby być uznana za wyraz poglądów środowiska. I przez to środowisko mogłaby być przyjęta.
Po drugie - ano właśnie, program konferencji w Toruniu jasno ustala rolę środowiska naukowego - ma słuchać i klaskać tym, którzy ustalą to, co jest słuszne. Przepraszam, ale inaczej nie odczytuję godziny czasu na dyskusję panelową kilku panelistów i przedstawienie postulatów zespołu roboczego. Może uda się zadać dwa, trzy pytania. Ale potem czas się skończy. I zostanie opinia ekspertów. Bo głos środowiska... W sumie go po prostu nie będzie. Tak, jak nie będzie ogólnej dyskusji, a jedynie spotkania w gronie ekspertów.
Jeśli sami humaniści dają przykład takiego podejścia do dyskusji nad reformą kształtu prawnego naszego małego świata, to czego należy oczekiwać dalej? Przy ogromnej liczbie uczestników kolejne spotkania będą przypominać konsultacje reformy MENowskiej pani Minister Zalewskiej - słowa, słowa, słowa i akceptacja głośna lub ciche odrzucenie.
Z konsultacjami, głosem środowiska nie ma to nic wspólnego. I nie rokuje to dobrze sposobowi potraktowania nas wszystkich przez kolejnych reformatorów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz