środa, 9 listopada 2011

Humanistyka znów nie jest potrzebna, humaniści znów odlecieli

A tu proszę Państwa ciekawostka z Gazety Wyborczej: "Ponad połowa Polaków uważa, że warunkiem rozwoju polskiej gospodarki jest faworyzowanie uczelni technicznych kosztem humanistycznych, bo inżynierowie są dla gospodarki cenniejsi - wynika z sondażu CBOS zrealizowanego w ramach projektu "Akademickie Mazowsze 2030". Respondentom postawiono pytanie: "Czy zgadza się Pan/Pani ze stwierdzeniem, że w Polsce powinniśmy wyraźnie faworyzować uczelnie techniczne (kierunki inżynierskie) kosztem uczelni kształcących młodych ludzi w dziedzinach humanistycznych czy nauk społecznych, gdyż jest to warunkiem rozwoju polskiej gospodarki?".

21,7 proc. pytanych odpowiedziało: "zdecydowanie się zgadzam", a 33,8 proc.: "raczej się zgadzam". 21,4 proc. badanych udzieliło odpowiedzi: "raczej się nie zgadzam", a 9,7 proc.: "zdecydowanie się nie zgadzam". 13,2 proc. ankietowanych nie miało w tej sprawie zdania.

Badanie zostało przeprowadzone przez Centrum Badania Opinii Społecznej w trzech falach badawczych, na reprezentatywnej grupie Polaków, liczącej 3346 osób."


O czym właściwie świadczy wynik takiego badania? Chyba przede wszystkim o dyletanctwie osób je prowadzących. Przepraszam za ostre słowa, ale pytanie zadawane respondentom zawiera tak jasną sugestię odpowiedzi, że aż dziw bierze, że je zadano. I to w ramach projektu, który skupia się na foresight'cie! Może sami autorzy badania nie zdawali sobie z tego sprawę. Czy jednak na pewno? W dzisiejszej kulturze ciąg myślowy: postęp i rozwój = technika = inżynierowie = kształcenie techniczne jest tak głęboko wdrukowany w świadomość, że odpowiedź narzucała się sama. W sumie i tak nieźle, że nie było 100% wyników wskazujących na chęć do deprecjacji humanistyki.

Nie ma się zresztą czemu dziwić - sondaż zamawiały uczelnie techniczne, jego wyniki mają służyć kształtowaniu decyzji o przeznaczaniu środków rządowych na edukację wyższą, jest to zatem klasyczny lobbing o pozorach nauki. Czyli coś, co nie powinno mieć miejsca, ale co prasa - a do niej był skierowany ten komunikat - przyjmuje jako prawdę szczerą.

Ale jeśli już pominiemy ten aspekt metodyczny, to czy można się dziwić niechęci do uniwersyteckiej humanistyki? Przeglądając wyniki konkursu - w założeniu najbardziej nobliwego - Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki - nie mogłem się nadziwić treści wielu projektów nagrodzonych pokaźnymi grantami. Ogromne rozproszenie tematyczne projektów pokazuje skalę zamieszania, jakie towarzyszy dziś przyznawaniu dofinansowania badań humanistycznych. I nie chodzi już nawet o treści deklarowane grantów, bo humanistyka jest zróżnicowana, ale brak wyraźnej myśli przewodniej w ich kwalifikacji. Przecież to miały być badania o kluczowym znaczeniu dla polskiej humanistyki! A tu - w module badawczym 1.1! - dofinansowano ogromną ilość szczegółowych, analitycznych, badań, które mogłyby się kwalifikować jako normalne granty badawcze, obok wspierania długofalowych, dobrze zakorzenionych inicjatyw badawczych, dofinansowywanie nowych inicjatyw edytorskich i katalogowych (czy wszystkie są na pewno potrzebne??? Ja mam spore wątpliwości, zwłaszcza, że niektóre wydają się dublować), wręcz konkretne wydania książkowe. Wszystko to sprawia wrażenie propagandowego wlania pieniędzy w studnię bez dna, by móc powiedzieć: daliśmy! Ale po co? Co chcemy przez to uzyskać? Jaki komunikat wiąże się z tym rozdziałem środków? W jakim kierunku będzie się rozwijać humanistyka pod wpływem takiego centralnego sterowania?

Z natury jestem optymistą, więc jestem też przekonany, że humanistyka, jako niezbędna dla funkcjonowania społeczeństwa, wyrastająca z jego potrzeb, przetrwa i tę próbę stworzenia "problemów węzłowych" przez państwo. Ot, kilka osób będzie zamożniejszych, kilka będzie miało większe problemy z dostaniem pieniędzy na własne badania. Życie. Głębszym problemem jest wyraźny brak koncepcji, czym ma być humanistyka w społeczeństwie wśród samych humanistów. To aż bije po oczach z zestawu tych projektów. Tradycjonalizm z jednej strony, sztuczna nowomowa z drugiej. Wszystko to odpowiada sugestiom płynącym tak czy inaczej z MNiSW, ale ten krótkoterminowy zysk będzie tylko wzmagał niechęć do nauk humanistycznych w dłuższej perspektywie. Po co płacić darmozjadom za coś, czego nikt nie chce, nie rozumie? Ba!, czego społecznych perspektyw sami autorzy nie są świadomi, a przynajmniej nie próbują ich przedstawić poza standardowymi sloganami o dziedzictwie narodowym. Jak wytłumaczyć, dlaczego społeczeństwo miałoby chcieć humanistyki będącej światkiem już tylko, bez wyjścia w świat, który go żywi?

Rzeczywiście, to już lepiej finansować inżynierów, którzy to most postawią, to drogę wybudują. A że bez wykształcenia humanistycznego społeczeństwo nie będzie podejmować racjonalnych wyborów politycznych, społecznych, że przepadnie solidaryzm - podstawa funkcjonowania społeczeństwa - jako niepotrzebny w naszym nastawionym na postęp świecie? To skutki długofalowe, widoczne po dziesiątkach lat - i wstyd powiedzieć, sami będziemy temu winni. My, humaniści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz