Właśnie przeczytałem wypowiedzi lidera naszej polskiej Lewicy, pana Grzegorza Napieralskiego. Otóż dziwi się on: "Nie wiem też, dlaczego tak wielkie publiczne pieniądze są przeznaczane na uroczystości związane z "Solidarnością". Dlaczego rząd nie dba o inne centrale związkowe? Dlaczego nie wspiera się dobrych projektów i rocznic np. OPZZ".
Wczoraj z kolei Bogdan Lis apelował o większe zaangażowanie, także finansowe, rządu w organizację obchodów rocznicy powstania Solidarności: "Nie ma żadnych obchodów 30-lecia. Są tylko jakieś, takie trochę zaściankowe, działania. Przecież Sejm uznał ten dzień za święto państwowe i w związku z tym struktury państwowe czy samorządowe mają obowiązek zająć się organizacją obchodów".
Najmniej ważna jest finansowa strona sporu - rząd daje czy nie daje pieniędzy na obchody. Ciekawsze jest z jednej strony pytanie Napieralskiego, które - znając wydarzenia z lat 1980-1982 - należałoby chyba odczytać tak: dlaczego rząd chce upamiętnić rocznicę demokratycznego zrywu Polaków, a nie chce finansować rocznic organizacji aktywnie działającej wspólnie z autorytarnym rządem PRL na rzecz stłumienia tego ruchu? Ale autor tej wypowiedzi nie odczuwał chyba dyskomfortu tego pytania, zrównywania tych, którzy ponosili ofiary i narażali życie i zdrowie z tymi, którzy wybierali drogę współpracy z rządem tłumiącym dążenia wolnościowe. Może być to zabieg świadomy, jako element jednania politycznego poparcia tych, w których PRL jest czasem pięknej młodości. Bardziej chyba jest jednak świadectwem zamazywania pamięci na rzecz teraźniejszości. Stąd akcentowanie współczesnego zaangażowania politycznego Solidarności.
I tu zmierzam ku drugiej wypowiedzi i drugiej stronie sporu: dlaczego rząd i władze samorządowe nie anagżują się w obchody. Pomijam już fakt, że angażują się, choć dla wielu może nie wystarczająco. Sęk w tym, że tu mylone są dwie kategorie bytów: wydarzeń - znaków z przeszłości i współczesnych elementów życia społeczno-politycznego. Publiczne i samorządowe pieniądze w tym przypadku powinno się przeznaczać nie tyle na obchody 30-lecia powstania związku Solidarność. To rocznica wewnętrzna instytucji, której życie dziś jest czymś zupełnie innym, niż było w latach 80. Natomiast uważam, tak zresztą, jak pisałem wcześniej, że powinno i trzeba się angażować w utrwalanie rzetelnej pamięci Wydarzeń Sierpniowych, a później stanu wojennego. Te zjawiska są bowiem trwałym elementem dziedzictw narodowego - obrazami utrwalającymi i przekazującymi wartości ważne dla naszego narodu. Natomiast związek Solidarność ma swoją teraźniejszość, swoje uwikłania i problemy.
Mylenie tych dwóch perspektyw łatwo prowadzi do takiego właśnie - dość ordynarnego - manipulowania pamięcią, jakie proponuje pan Napieralski. Ale żeby mieć świadomość samego istnienia tego zróżnicowania, trzeba też umieć zdystansować się od teraźniejszości i myśleć zarówno o przeszłości, jak i przyszłości - społeczeństwie formowanym przez wartości, jakie dziś utrwalamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz