poniedziałek, 16 lipca 2012
Śmierć książki z perspektywy historyka na Zachodzie i w Polsce
O tym, że książka drukowana odchodzi w przeszłość, mówiono już wiele razy. Ale Tim Hitchcock poszedł dalej - i w mojej ocenie przynajmniej częściowo bardziej trafnie - w przeszłość odchodzi specyfika refleksji intelektualnej skoncentrowanej wokół "książki". Nie jest łatwo wskazać, co konkretnie Autor rozumie przez pojęcie "książki", bo też jego tekst świadomie nastawiony był na wywołanie dyskusji, emocji, mniejszą wagę przywiązywał on do rygorów naukowości. I w tym kierunku też zdaje się zmierzać jego refleksja: choć teoretycznie historycy podtrzymują przekonanie, że ich praca nie uległa zmianie w dobie cyfrowej, to w praktyce tak nie jest. Upadek "tyranii książki" oznacza upadek pewnego sposobu prezentacji badań, ale też istotne zmiany w zakresie prowadzonych analiz. Jako ludzie z dalekich kresów wschodnich możemy podchodzić ostrożnie do jego uwag, iż już wkrótce cała spuścizna druku do 1923 r. zostanie zamieniona na tekst cyfrowy, przeszukiwalny. I w konsekwencji nikt już nie będzie czytał całych dzieła, a jedynie ich wyszukane zgodnie ze słowami kluczami fragmenty. Że - również w konsekwencji - upadnie sposób prezentacji wiedzy zgodnie z technologicznymi wymogami książki - hipoteza / cel i dowodzenie jako intryga fabularna. Co jednak w zamian? Tego już autor nie precyzuje.
I tu chyba leży słabość tego tekstu. Niezbyt dokładnie rozpoznany problem prowadzi do braku rozwiązania. Bo u jego podstaw tkwią dwa błędne założenia - że historycy przygotowują swoje wnioski "z książek w bibliotece" oraz że książka jest dla nich centralnym medium prezentacji wyników. Być może tak jest dla historyków począwszy od nowożytności do czasów współczesnych, jednak badacze wcześniejszych epok, ale chyba także wielu zajmujących się późniejszymi czasami, sięgają po komunikaty w różnej formie, mające status źródeł - od artefaktów, przez dokumenty, obrazy po narracje. Dopiero potem sięgają po tradycję historiograficzną, a wreszcie konstruują swoje komunikaty. To prawda, że zwłaszcza w tym ostatnim zakresie digitalizacja może przynieść przełom - ale przełom technologiczny, nie zaś merytoryczny. Umożliwi płynne przechodzenie między cytowanymi tekstami lub źródłami z tekstu opracowania. Ale nie zastąpi to logicznej struktury wywodu. Śmierć książki papierowej może mieć miejsce, ale nie zaginie przez to narracja historyczna, czy szerzej - naukowa jako prezentacja uwarunkowań nakłaniająca logicznym wywodem odbiorcę do zmiany jego sposobu postrzegania rzeczywistości.
Mam w pamięci dyskusję, w trakcie której moi koledzy z całej Polski podkreślali wyższość pracy nad książką nad pracą nad artykułem. Książka w ich oczach wymaga innych predyspozycji i nakładu pracy jako narracja obejmująca szersze spektrum problemów, niż można je ująć w artykule. I choć jest to w części prawda, to podkreślmy - tylko wtedy, jeśli autor świadomie kreśli panoramę pewnego problemu, a nie pisze książkę. W tym sensie śmierć książki jako kres dominacji pewnego typu medium w naszej umysłowości faktycznie może być dobrym hasłem. Ale podkreślić to trzeba - nie jest do tego potrzebne usunięcie książki papierowej czy cyfrowej, a raczej rzetelna odpowiedź na kluczowe pytanie - po co nam, jako społeczeństwu, historia?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz