czwartek, 12 lipca 2012
Flotylla ruszyła?
Pani minister ogłosiła dziś wyniki pierwszej edycji na KNOW-y. Bez wahania mogę napisać "osławione KNOW-y", bo nie mam o samej inicjatywie dobrego zdania. Niby idea słuszna, by wspierać najlepszych, ale już wyniki tego konkursu, z wytypowaniem ośrodka z Białegostoku, którego opis działalności i planów zdumiewa biorąc pod uwagę teoretyczny prestiż i środki przeznaczane na jego utrzymanie. Z całym szacunkiem, ale podział beneficjentów wydaje mi się politycznie poprawny, nie zaś merytoryczny. Ale nawet gdyby, to jaki cel przyświeca idei KNOW? Czy na pewno wyłonienie dwóch ośrodków w danej dziedzinie wzmoże konkurencyjność i wspomoże budowanie najlepszych praktyk w nauce? Doświadczenia niemieckie, na które powołuje się pani minister, raczej temu przeczą. Idea wyboru i umacniania miejsc o najwyższym statusie naukowym doprowadziła do patologii - specjalnego pisania grantów, aplikacji i programów pod konkursy na przyznanie tego statusu, świadome wpisywanie się w modne nurty badawcze i uśrednianie w ten sposób nauki. To, czego od początku obawiałem się u nas, tam stało się faktem - zwycięzcy narzucili pewien ton w dyskusji spychając innych na boki i dokonując swoistego zgleiszachtowania dyskusji. W mojej dziedzinie, w mediewistyce, Niemcy byli naprawdę wielcy i odkrywczy w latach 80., pierwszej połowie 90. A teraz to już jest odcinanie kuponów. I żaden Excellenz-status nie pomoże, jeśli pielęgnuje się średniość odpowiadającą kryteriom zadanym z góry. Gdybyż jeszcze u nas precyzyjnie określono, co chce się uzyskać w ten sposób. Ale to przecież stek komunałów, od których zęby bolą: "Chcemy uczynić Polskę bardziej konkurencyjną i innowacyjną, a dziś ta idea się materializuje. To bardzo ważny moment zarówno dla polskiej nauki, jak i rządu – mówił premier Donald Tusk. – Chcemy, by polska nauka była twórcza i odkrywcza i zmieniała świat wokół nas. Mamy coraz więcej zdolnych ludzi, którzy są rzadkim dobrem. Większego daru dać Polsce nie możemy i wart jest wszystkich pieniędzy". Mamy dużo zdolnych ludzi, ale wspierać będziemy wybranych. Chcemy konkurencyjności, ale tworzymy mechanizmy, które ją tłamszą. Chcemy innowacyjności, a proponujemy 5 lat wysokiego finansowania bez względu na wyniki... Nie rozumiem tego. Przyznaję się szczerze - nie wierzę w odgórne zadekretowanie, że jakieś ośrodki są wybitne, a inne nie. Wybitne mogą być jednostki, może zespoły, choć i tu są liderzy i osoby uczące się od nich. I ich powinno się wspierać i do nich kierować uczniów. Ale całe wydziały, konsorcja? To tylko wlewanie środków w nie działającą strukturę.
Cóż, pewnie lepsze to, niż stagnacja. Ale ja mam tu spore wątpliwości - bo jeśli reformy wymyśli się źle, to zwrot przeciw nim, a ten zawsze następuje, skompromituje w ogóle ideę zmian. A wtedy biada nam, bo etos naukowca zszargano już tak bardzo - z naszym własnym udziałem! - że odbudować przekonanie wśród obywateli, że uczyć się warto i że wiedza to szczęście z życia, będzie baaaardzo ciężko. A bez tego ni kreatywności, ni spójności społecznej, ni otwartości na świat nie będzie. Pokibicuje więc flotylli, ale nie rokuję dobrze skutkom tego eksperymentu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz