Wśród paskudnie nudnych w większości materiałów z konferencji poświęconej Koncepcji systemu ewaluacji polityki naukowej w Polsce zorganizowanej przez MNiSW warto spojrzeć na prezentację Jacka Spaapena dotyczącą doświadczeń holenderskich. O ile nasze propozycje koncentrują się w gruncie rzeczy na kwestiach technologicznych i transferze między wytwórcami wiedzy a producentami i dystrybutorami technologii, Holendrzy poważnie podeszli do kwestii oddziaływania społecznego - i to nauk nie tylko humanistycznych (slajdy 13-16 prezentacji). I okazuje się, że można poważnie potraktować takie oddziaływania jak publikacje popularnonaukowe, udział w grupach eksperckich (nie koniecznie związnaych z produkcją), wystawy, udział w debacie publicznej itd. Bo celem podstawowym jest uchwycenie udziału danej nauki w wyjaśnieniu podstawowych procesów zachodzących w społeczeństwie - ale wyjaśnienie zainteresowanym członkom społeczeństwa, to znaczy 'wyjście do klienta', nie zaś tylko do kolegi z Instytutu, czy z danej grupy zawodowej - specjalistycznej. Oczywiście, takie oddziaływanie społeczne różnie można mierzyć dla różnych nauk, ale sama idea wydaje mi się 100 razy istotniejsza dla humanistyki, niż mierzenie punktami publikacji (coby było jasne - nie mam się czego obawiać w tym zakresie :)). Te ostatnie oczywiście mają swoje znaczenie, ale powinno być jasne - po co i dla kogo ma się publikować? Co chce się osiągnąć w skali makro poprzez publikacje? Po co - mówiąc w skrócie - społeczeństwo łoży na nas pieniądze? Bo - i tu się nie zachwieję - bez humanistyki więzi społeczne, spójność grupowa współczesnych społeczeństw narodowych straci swoje racjonalne podstawy. A bez racjonalności jako intersubiektywnego czynnika łączącego ponad emocjami i doraźnymi interesami duże społeczności nie będą istnieć w sposób pokojowy.
Podsumowując: warto więc zastanowić się, czy zamiast biadać nad niesprawiedliwością oceny parametrycznej MNiSW nie forsować właśnie wskaźnika oddziaływania społecznego dla nauk humanistycznych i artystycznych. I mierzyć się wówczas tym, na ile społeczeństwu jesteśmy przydatni, a nie tym, ile publikacji i gdzie zdołamy 'wcisnąć'.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz