Klaus Bachman, pracownik Instytutu Politologii UWr. pisze w swoim felietonie w Gazecie Wyborczej Ja apeluję: Obywatele, politycy, dziennikarze - historia to zbyt poważna sprawa, aby ją zostawić tylko historykom! Interpretacja przeszłości, oceny wydarzeń i postaci historycznych dotyczą nas wszystkich, tak samo jak podatki, ceny biletów tramwajowych i prognoza pogody. Spory o przeszłości nie mówią wiele o przeszłości - one mówią coś o nas, o naszych wartościach, o podziałach w społeczeństwie.
Specyficzną precyzję wypowiedzi pana Bachmana składam na karb pośpiechu i pisania w nie ojczystym języku. Bo z tekstu wynika jednoznacznie, że to nie historia jest zbyt ważna, by ją zostawić historykom, tylko intepretacje i ocena wydarzeń historycznych. To brzmi nieco sensowniej, ale... spójrzmy na taką wypowiedź: Fizyka jest zbyt ważna, by zostawić ją fizykom. Dotyczy nas wszystkich. Interpretację zjawisk fizycznych trzeba więc złożyć w ręce szerokiej publiczności. I pójdźmy dalej - zachowywać się tak, jakby każda interpretacja była równo warta. Zechcemy na tej podstawie budować lodówki i komputery? Jakoś wątpię. Historia jest zbyt poważna, by oddawać ją w ręce politologów - to na pewno, tak samo jak biologów, ekspedientów, księgowych, motorniczych i milionów innych osób, które nie znają kontekstu faktu, który ich interesuje, i źródła pochodzenia informacji o nim. Spierać się o ocenę faktów - o, to zupełnie inna rzecz. Każdy może inaczej oceniać deszcz i zjawisko "Solidarności", ale kiepsko wyjdziemy, jeśli zaczniemy budować elektrownie atomowe na podstawie równo ważnych głosów publiczności o naturze cząstek elementarnych. Podobnie, jeśli o historii będziemy z zacietrzewieniem mówić nie znając realiów. Które, chcąc nie chcąc, powinien do dyskursu wprowadzić historyk.
Zatem historia powinna pozostać w rękach historyka, ale ten powinien ją jak najlepiej przekazać głowom chętnych odbiorców. I ci mogą na tej podstawie i z odwołaniem do tego konstruować swe dyskusje.
A to już chyba z oratorskiego rozpędu zostało dodane: O wydarzeniach i postaciach, których oceny "zostawiono historykom" możemy dyskutować tylko we własnym gronie. O Powstaniu Styczniowym, o Bolesławie Chrobrym, o Kazimierzu Wielkim nikt nie dyskutuje w prasie. a kiedy zaczynamy o tym mówić na lekcjach historii i na wykładach, słuchacze zasypiają. No to przykłady niezbyt szczęśliwe - powstanie styczniowe wraca przy każdej dyskusji o ofierze narodowej, Bolesław Chrobry - w sporach o imperialnych zapędach Polakow, Kazimierz Wielki o wysiłku modernizacyjnym. To zjawiska - ikony polskiego dyskursu kulturowego. A jeśli studenci i uczniowie zasypiają, to albo prowadzący kiepski, albo studenci nie na miejscu. I tylko tyle z tego wynika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz