poniedziałek, 15 maja 2017

Uniwersytet Polskiego Alternatywnego Naukowania

W ubiegły piątek, 12 maja, na antenie radia RMF24 prof. Jerzy Duszyński, prezes PAN, przedstawił swoją wizję Uniwersytetu Polskiej Akademii Nauk. Zastanawiałem się, czy w ogóle myśleć o tym dłużej, bo przecież to niby sprawa wewnętrzna PAN. Ale jednak - niby. W gruncie rzeczy to jeden z najgorszych pomysłów, jakie ostatnio w sprawie polskiej Akademii zostały wyartykułowane. I nie, nie przemawia przeze mnie lęk przed wyższością osiągnięć kolegów z PAN - o czym za chwilę. Nie obawiam się też o przyszłość swojego Uniwersytetu. Natomiast tak, uważam, że w tym projekcie najwyraźniej przebija się specyficzny, wywodzący się jeszcze z PRL elitaryzm, w ramach którego walka o faktyczne i realne przywileje uargumentowane zasiedzeniem, a nie dorobkiem, jest przedstawiana jako nowatorska droga do uzdrowienia... Tylko - czego? No, może poza budżetem i sensem istnienia PAN?

W największym skrócie: Uniwersytet PAN miałby stać się w bliżej nieokreślony sposób powiązaną federacją instytutów, które kształciłyby, jak dotychczas, głównie doktorantów oraz niewielką liczbę studentów drugiego, a w przyszłości pierwszego stopnia. Mowa jest o... 1000 studentów. W 2014 r. w instytutach PAN pracowało ponad 3700 pracowników naukowych. Jednocześnie w zakresie finansowania instytuty nadal miałyby być finansowane na bieżącym poziomie dotacji statutowej - ta jest dziś wielokrotnie wyższa od analogicznej dla jednostek uniwersyteckich, bo to ona jest podstawą finansów instytutów PAN, które nie posiadają dotacji tzw. dydaktycznej w wymiarze identycznym z jednostkami akademickimi. Natomiast - choć tego nie mówi Profesor wprost - w związku z podjęciem kształcenia studentów PAN musiałby otrzymać większe środki na funkcjonowanie i rozwój. Zmiany nie mogą bowiem być niekorzystne dla PAN:
Nie możemy wejść do tej reformy zmieniając drastycznie sposób finansowania i to jeszcze niekorzystnie, bo przecież my nie możemy kształcić 30 tysięcy studentów, my chcemy kształcić bardzo niewielką liczbę studentów. 
No dobrze, ale po co? Po co tworzyć coś, co będzie kształciło niezauważalną w skali kraju liczbę studentów? Dlaczego mnie to denerwuje? No to poczytajmy dalej, jak widzi miejsce tego Uniwersytetu PAN autor pomysłu w ramach systemu Szkolnictwa Wyższego:
Jeżeli koledzy z uczelni mówią "ale to jest nierówna konkurencja" - bo takie głosy padają, "my mamy olbrzymie obciążenia dydaktyczne, wy ich nie macie, więc wy macie lepsze publikacje, czy macie ich więcej". Ale my nie możemy ciągle konkurować w Polsce, między sobą, my konkurujemy z Europą, ze światem. Nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że ludzie w Uniwersytecie Harvarda, albo na MIT mają lepsze warunki i więcej pieniędzy niż ludzie z Ohio State University. No tak jest. I nikt nie powie, w takim razie bardzo proszę uśrednić wszystkie warunki, to wtedy będzie sprawiedliwie. Tak naprawdę w Stanach Zjednoczonych istnieje olbrzymia liczba uczelni, które są na niskim poziomie, jeśli chodzi o badania, ale istnieje kilka bardzo dobrych uczelni i to one tworzą wizerunek nauki amerykańskiej. Podobnie jest właściwie wszędzie. My chcemy stworzyć całkowicie nowy typ uczelni, uczelni, która wyjdzie z tego zaklętego kręgu niemożliwości trafienia do czołówki europejskiej. I oczywiście chcę powiedzieć, że w każdym z naszych uniwersytetów są wyspy doskonałości, w każdym z naszych uniwersytetów są doskonali ludzie, ale oni nie tworzą masy krytycznej. My mamy taką masę krytyczną.
Jednym słowem - bo to pada także wcześniej - UPAN ma być twarzą polskiej nauki, o odrębnym finansowaniu, działającym według odrębnej ustawy (o PAN). Tu mają trafiać najlepsi studenci, tu mają się znaleźć środki na zatrudnianie światowej klasy uczonych. Tu mają być finansowane specjalne stypendia doktoranckie dla najzdolniejszych studentów zagranicznych.
Nie przyciągniemy na nasze studia doktoranckie ludzi z zagranicy, jeżeli zaproponujemy takie warunki finansowe, że oni w naszym kraju ledwo wyżyją wynajmując mieszkanie. A właściwie - nie wyżyją wynajmując mieszkanie, na przykład w Warszawie, Krakowie, czy Poznaniu i innych miastach. Tu jest główny koszt, my musimy coś takiego zrobić. Natomiast obsługa tego będzie oczywiście kosztować.
Uniwersytet PAN nie ma być więc publiczną szkołą wyższa, lecz miejscem prowadzenia badań i kształcenia w elitarnych warunkach, nieporównywalnych z jakąkolwiek uczelnią w kraju, elitarnej grupy studentów za pieniądze publiczne. Ten elitaryzm ma być uzasadniany tym, że zdaniem prezesa PAN to jednostki PAN tworzą zasadniczą liczbę publikacji, badań w nauce polskiej. Taka myśl mi się jednak tli - jeśli pracownicy PAN są tak świetni, to czemu nauka polska zdaniem krytyków nadal ma się tak źle? Czemu dotąd heroiczna walka PAN nie przyniosła przełomu i nie wyniosła nas na piedestał nauki światowej?
Nie chcę popadać w nadmierną ironię. To w niczym nie pomaga. Z pewnością prezes PAN ma rację - powstanie UPAN pomoże w umieszczeniu jednej jednostki wyżej w rankingach niż dotąd udawało się to polskim uniwersytetom dźwigającym od lat ciężar ministerialnych strategii rozwoju edukacji i zmniejszania bezrobocia. I z pewnością w ten sposób zostanie oddalone widmo reformy PAN. Nikt nie będzie się już pytał, po co trwa struktura o słabo określonych celach i niemierzalnej wydajności. Bo przecież ona będzie po to, by podnosić narodową dumę w rankingach. A że przy okazji osiągniemy model z premedytacją wspieranego i forowanego przez władze małego, monopolistycznego centrum 'doskonałości' kosztem całego ekosystemu  nauki i rozwoju? Że powstanie prawdziwa monokultura wiedzy, a doprowadzi to do realnego zaniku bodźca rozwojowego dla prawdziwych uczelni wyższych (bo i tak nie mają szans przy ich obciążeniach dydaktycznych doścignąć UPAN)? A to w konsekwencji spowoduje migrację z uczelni poza UPAN do UPAN i spadek kultury jakości w uczelniach o tradycyjnym profilu funkcjonowania. Wszystko to nie jest zmartwieniem pomysłodawców UPAN. PAN jest bowiem ich celem.

Dlatego jeśli tak ma być, to myśląc o całej Akademii, a nie o PAN, może pójdźmy tym rewolucyjnym tropem dalej - proponuję zwolnić całą kadrę naukową w PAN, ogłosić wolny konkurs na zatrudnienie w UPAN i przyjąć tych, którzy - niezależnie od obecnego miejsca zatrudnienia - mają najlepsze kompetencje naukowe i dydaktyczne. Nie będzie dyskryminacji, skoro wielu pracowników PAN i tak ma drugi i trzeci etat w szkołach publicznych i niepublicznych. A pozostali nie mając doświadczenia dydaktycznego raczej nie powinni kształcić elity studentów? Wtedy dopiero logiczny wywód prezesa PAN jakoś się domknie - stworzymy naukowe i dydaktyczne centrum korzystające z najlepszych akademickich zasobów ludzkich kraju.
W innym przypadku cała ideologia stojąca za tym projektem nie zakryje prostej motywacji - znalezienia dodatkowych źródeł pieniędzy dla struktury, której władze najwyraźniej nie widzą innej drogi przekonania władz i społeczeństwa, po co ma ona dalej istnieć. I proszę tylko bez nieporozumień - cenię sobie współpracę z koleżankami i kolegami z PAN, doceniam - choć nie przeceniam - ich osiągnięcia. Ale to nie przeszkadza mi widzieć destrukcyjnych dla szkolnictwa wyższego i polskiej nauki, lobbistycznych działań władz PAN.

1 komentarz:

  1. Dodałbym jeden szczegół. Podobnie jak na uczelniach, są w PAN-ie bardzo dobrzy uczeni. Ale podobnie jak na uczelniach, są też słabi i beznadziejni. Wystarczy policzyć granty ERC, żeby przekonać się, że nie ma przepaści między dobrymi uczelniami a PAN.

    OdpowiedzUsuń