List otwarty do prof.
dr hab. Aleksandra Bobko, sekretarza stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa
Wyższego
Wrocław, 14.02.2018 r.,
Szanowny Panie
Ministrze,
W dniu
23 stycznia 2018 r. Pan Minister przygotował odpowiedź na zapytanie posła Jarosława
Kaczyńskiego dotyczące likwidacji listy B ministerialnego wykazu czasopism. Pan
Minister wskazał, że likwidacja wpisuje się w działania na rzecz umiędzynarodowienia
i otwarcia nauki „z jednej strony na świat zewnętrzny (...) ale również na
globalny świat nauki”. W pełni te działania popieram.
Jednak przechodząc
do szczegółowej argumentacji wskazał Pan Minister, że „w istocie rzeczy problem
listy B najsilniej można zaobserwować w naukach społecznych oraz
humanistycznych”. I dalej - „Brak polskich
badań nad europejską historią oraz kulturą powoduje, że polski punkt
widzenia na sprawy ważne dla tworzenia europejskiej tożsamości jest
niezauważalny czy pomijany w międzynarodowych dyskursie” (pisownia
oryginalna).
W tym
jednym zdaniu znajdziemy jedną, podstawową nieprawdę. Nikt, kto zna dorobek
polskiej historiografii, nie powiedziałby, że polscy badacze nie prowadzili
bądź nie prowadzą badań nad historią oraz kulturą Europy. Jest to tak dalece
sprzeczne z rzeczywistością, że w zasadzie nie da się z tym polemizować. Jacek
Banaszkiewicz, Bronisław Geremek, Halina Manikowska, Henryk Samsonowicz, Jerzy
Strzelczyk, Bogdan Suchodolski - garść nazwisk z mojego, badacza średniowiecza,
pola. Garść, bo za nimi stoją setki prac ich koleżanek, kolegów, uczniów... To
dzięki nim, Panie Ministrze, Polacy dowiedzieli się, czym różniło się polskie
średniowiecze od europejskiego. I jak około roku 1000 dwa światy na wieki
zrosły się kulturowo i cywilizacyjnie. Kto więc, jeśli nie polscy historycy,
pisał o międzynarodowym wymiarze chrztu Polski? Kto opisał na tle europejskiego
schyłku wieków średnich polską „złotą jesień średniowiecza”? Kto?
Niestety,
kolejne zdanie Pana listu wprawiło mnie w jeszcze głębsze zdumienie. Czytamy
dalej: „Nieobecność polskich naukowców na arenie międzynarodowej prowadzi do
tego, że są nam narzucone inne narracje, które mogą marginalizować znaczenie
polskiej kultury i historii. Powinnością
badaczy zorientowanych na kulturę narodową oraz historię regionalną winno być
nie tylko badanie lokalnych ojczyzn w
sposób cechujący się doskonałością naukową, ale również pokazywanie światu bogactwa polskiej kultury oraz prezentowanie na forum międzynarodowym
polskiej racji stanu”. Panie Ministrze, nie wiem, kto przekazał Panu
fałszywy obraz rzeczywistości, ale z mojej, szeregowego badacza perspektywy
wynika, że polscy historycy są obecni w międzynarodowej dyskusji nad historią
od okresu międzywojennego. Że nawet w czasie PRL-u dokonania polskich
mediewistów, ba!, nowatorskie propozycje badania kultury materialnej i przemian
społecznych oddziaływały bardzo silnie na europejskie środowisko mediewistyczne.
To prawda, że po 1989 r. polscy historycy zyskali dostęp do ogromnej
literatury, morza informacji i inspiracji, które wielu z nas wciągnęło - a
czasami zatopiło. Ale też dzięki temu mogliśmy zacząć rozmawiać z kolegami z
zachodniej Europy, mówić jednym językiem pojęć i idei. I nawet wówczas nie
brakowało pomysłów oryginalnych, które - to prawda - nie znajdowały wiele
wsparcia w oficjalnych strukturach administracji państwowej. Dla których nauka
była przedłużeniem polityki społecznej. Gdy jednak myślę - znów - o swoim
drugim polu badawczych, historii Śląska - nie znajduję słów, by wyrazić swoje
zdumienie przedstawioną interpretacją naszego dorobku. Od lat polskie badania
historii Śląska są głęboko zakorzenione w dyskusji z badaczami z Czech i
Niemiec. Czy ktoś nam „narzuca narrację” w toku tej dyskusji? O tak,
racjonalność, stan źródeł, przedmiot dyskusji. I tylko one.
Bo,
Panie Ministrze, proszę mi wybaczyć śmiałość, ale nie rozumiem, jak
zarządzający nauką 30 niemal lat po upadku opresyjnego systemu politycznego mogą
mówić, że rolą nauki jest prezentowanie „polskiej racji stanu”? Nigdy po 1989
r. nie słyszałem tak szczerego i tak sprzecznego z samym sednem etosu badacza,
w tym historyka, nakazu - bo co innego sugeruje zwrot „winno być”? - ze strony
ludzi władzy jak ten, który zacytowałem. Panie Ministrze, przysięgałem szukać
prawdy i szerzyć światło i wielkość ludzkiego umysłu ponad wszystko inne, ponad
pustą sławę i ziemskie dobra. Nie rozumiem, jak Pan Minister, badacz, może
wymagać od koleżanek i kolegów, by z przekazujących podstawową dla naszej
kultury wartość - szacunek do prawdy - stali się propagandzistami. Tak się nie godzi. Tak
skrajny, ordynarny relatywizm o silnym zabarwieniu politycznym budzi moje
zgorszenie.
Dalszego
ciągu Pana wypowiedzi nie chciałbym oceniać. Doceniam dążenie do ułatwienia międzynarodowej
współpracy naukowej. Nie doceniam działań, które przełożą się na wymuszanie
publikowania przeciętnych prac w czasopismach, gdzie nikt do nich nie zajrzy. Doceniam
publikowanie tak poza granicami Polski, ale i w Polsce w językach obcych - jeśli ma to związek z potrzebami nauki. Nie z
polityką. Nie wiem, kto podał Panu Ministrowi dane, zgodnie z którymi „w roku
2014 publikacje w języku angielskim stanowiły 78% publikacji wszystkich
publikacji (sic!) z nauk humanistycznych i społecznych badaczy z Flandrii (po
niderlandzku opublikowanych było 16% wszystkich publikacji). W Finlandii
publikacje po angielsku stanowiły 68%, w Norwegii 61%, w Czechach 26%, w
Słowacji 25%, a w Polsce 17%”. Pomijam dobór, bo przecież można by i
powiedzieć, że w Wielkiej Brytanii publikacje po angielsku stanowiły 98% (2%
gaelic), a humanistyka w Niemczech i Francji chylą się ku upadkowi, bo tam
dominują języki lokalne w humanistyce. Tyle, że to byłaby demagogia. Bo ja nie
potrafię wskazać ani korelacji między procentem publikacji anglojęzycznych a
jakością badań, ani nawet żadnej światowej bazy danych reprezentatywnej dla całości
nauk humanistycznych, nie mówiąc o połączeniu z naukami społecznymi. Nie znam
też żadnej bibliografii, która objęłaby całość piśmiennictwa. Natomiast tak,
można takie wyliczenia tworzyć w oparciu o bazy danych czasopism indeksowanych
w tych bazach. Można, tylko czego to dowiedzie poza samopotwierdzeniem danych z
tych baz? Pytam, bo ja nie wiem.
Ale,
Panie Ministrze, przede wszystkim nie rozumiem stwierdzenia „Proponowane
rozwiązania nie likwidują lokalnego dyskursu naukowego, a jedynie nadają
mu charakter uzupełniający/dodatkowy”. Czy przez lata - i słusznie! - nie
wskazywano, że badacze powinni zaangażować się we współpracę z lokalnym
otoczeniem społecznym? Czy w nowej ocenie jednostek naukowych współpraca z tym
otoczeniem nie będzie jednym z trzech kluczowych obszarów oceny? Czy wreszcie
mamy my, historycy, traktować „lokalny dyskurs” (jak wiele protekcjonalizmu w
tym określeniu!) kultury polskiej jako dodatkowy? A więc nie mamy szukać prawdy
dla naszych współobywateli? Wspieranie naszej, narodowej kultury ma być „dodatkiem”
do propagowania „polskiej racji stanu”???
Panie
Ministrze, nie wierzę, że to Pan napisał ten list i nakazał go rozesłać do
jednostek naukowych w całym kraju. Jest on niezborny, pełno w nim iteracji
(powraca kilka razy obrona przed oskarżeniem o „pomniejszanie ważnej roli
języka polskiego”) i zwykłych błędów składniowych oraz literówek. Byłbym
zobowiązany, gdyby Pan Minister zechciał odciąć się od stwierdzeń, które
podważają etyczny wymiar i dorobek pokoleń polskich historyków. Tych, dzięki
którym polska kultura przetrwała i rozwijała się nieprzerwanie przez dekady swojej
historii. Uprzejmie proszę - jako zwykły historyk, członek cechu - o przemyślenie
zasad komunikacji z otoczeniem, a głębiej - pomysłów na komunikowanie o
planowanej zmianie.
Przeżyliśmy
wielu ministrów podważających naszą wiarygodność. Wszyscy odeszli. My
zostaliśmy. I piszemy historię. W zgodzie z prawdą. Bez polityki. A czy
będziemy to czynić w monografiach, czy artykułach w czasopismach z tej czy
innej listy? Obyśmy robili to w zgodzie z etyką, etosem i warsztatem.
Przemysław
Wiszewski
Panie Profesorze, cóż to za zapytanie poselskie? Czy ma Pan link do niego? z ukłonami, Aleksander Temkin
OdpowiedzUsuńDzień dobry, niestety, również szukałem tego zapytania i nie znalazłem go na stronie Sejmu. Domyślam się, że był to list do Ministra Gowina wysłany przez posła...
UsuńPanie Profesorze, świetny tekst, bardzo Panu za niego dziękuję.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo.
UsuńW całej pełni się z Panem Profesorem zgadzam. Warto przypomnieć,że kiedyś honor nauki ratowały artykuły w "Niewidomym Spółdzielcy", który z pewnością nie trafiłby na żadną Świętą Listę.
OdpowiedzUsuń